Tradycyjnie jak co roku, 19. czerwca wyruszyliśmy poznawać (i przypominać sobie) ciekawe strony Węgier oraz sprawdzać nasze zdolności do porozumiewania się w języku węgierskim.
Tym razem naszą bazą wypadową był Huszár Panzió w Sárospatak. Droga „tam” była dość uciążliwa ze względu na nieprzewidziane utrudnienia. Przed samym Bardejowem stanęliśmy na 1,5 godz. w korku. Panowie Słowacy układali nowy asfalt na wjeździe do miasta. Nieco dalej, w Kapušanach starszy pan wyjeżdżając na ulicę tyłem z parkingu „stuknął” w samochód naszego kolegi (jadącego zgodnie z przepisami, bez pośpiechu). Na szczęście uszkodzenia umożliwiały dalszą jazdę. Niestety, dyskusja ze słowackim kierowcą (bezdyskusyjnie winnym) spisywanie stosownego protokołu dla ubezpieczycieli, interwencja policjanta, chodzenie i kiwanie głowami zajęło sporo czasu. W końcu ruszyliśmy w dalszą drogę już bez przygód. Po przekroczeniu granicy węgierskiej wybraliśmy jazdę bocznymi drogami. Można było podziwiać piękne krajobrazy Zeplińskiego Parku Narodowego. Umożliwiał to również stan dróg wymuszający niezbyt szybką jazdę. Ale w końcu to była wycieczka.
Jeszcze tego samego dnia, po zakwaterowaniu i obiadokolacji ruszyliśmy do centrum Sárospatak (prawie 13 tys. mieszkańców). To rzeczywiście piękne miasto u podnóża Gór Zemplińskich, nad rzeką Bodrog.
Następnego dnia, w piątek wyjazd do Pálháza, najmniejszego miasta na Węgrzech (1 100 mieszkańców) leżącego u południowych podnóży Gór Tokajsko-Slańskich. Tam czekała na nas pyszna przedpołudniowa kawa, ciacho i przejażdżka kolejką wąskotorową po Zeplińskim Parku Narodowym. Potem przejazd do Sátoralyaújhely (populacja ok. 20 tys. mieszkańców). Jego centrum to zadrzewiona kwitnącymi lipami wspaniała aleja z romantycznymi ławkami i rzeźbami zamknięta od strony południowej pięknym kościołem. Tam część grupy zdecydowała się na zwiedzanie miasta a w tym samym czasie pozostali pojechali w pobliże oglądać Tengerszem – przepiękny, zalany wodą kamieniołom, w którym od XV w. produkowano koła młyńskie. Ze względu na jego nietypowość, historię i bogactwo geologiczne rejon ten objęto ochroną jako rezerwat przyrody. Wróciliśmy do Sárospatak a niektórzy zdążyli jeszcze zdobyć najdłuższy na świecie most wiszący o długości 724 m. Niezapomniane przeżycia, zwłaszcza że w jego części chodzi się po szklanych, przeźroczystych płytach. Daje to niezły skok adrenaliny. Obiad w dobrej knajpie. Hegyalya Csarda w środku Sátoralyaújhely. Wieczorem spotkanie integracyjne przy dobrym winie, oczywiście węgierskim.
Sobota to wyjazd do Tokaju leżącego u zbiegu dwu rzek: Bodrogu i Cisy. Zwiedzanie miasta (niespełna 3 800 mieszkańców). Obowiązkowa wizyta w zabytkowej piwniczce za kościołem, a następnie rejs statkiem po Bodrogu i Cisie. Obiad w Bónchidai Csárda na brzegu Cisy. Po powrocie baseny w Sátoralyaújhely i ze względu na „Noc muzeów” skorzystanie z bogatej oferty miejscowego Zamku oraz innych zabytkowych obiektów w centrum miasta. Wieczorem tradycyjne spotkanie integracyjne przy winie.
Nadeszła niedziela a z nią niestety, czas powrotu. Niespiesznie, podziwiając krajobrazy udaliśmy się w stronę przejścia granicznego w Tornyosnémeti. Potem przeskok przez Słowację i przejście graniczne w Koniecznej. Wreszcie tradycyjne podziękowania organizatorom, pożegnanie i „rozwiązanie” wycieczki na parkingu w pobliżu Cmentarza Wojennego Nr 60 z I-szej Wojny Światowej na Magurze Małostowskiej. Rozstaliśmy się z mocnym postanowieniem powrotu na Węgry jeszcze wczesną jesienią tego roku.
Nie ma jak na Węgrzech!!!
(kk)