wroblewskaW dziejach najnowszych Tarnowa postać legendarna. Piękna dostojna Pani, z którą przebywanie choćby przez chwilę było wydarzeniem. Żyła 86 lat, w Jej przypadku czas stanął w miejscu. Energii, temperamentu, wigoru , intelektu, humoru, jaki prezentowała do ostatnich chwil życia, pozazdrościłaby jej nie jedna 30-latka.

Była kopalnią wiedzy dla nas, historyków, kopalnią wiedzy o Tarnowie ostatnich lat przed wybuchem II wojny światowej, okresu okupacji niemieckiej, czasów stalinowskich i późniejszych. Miała wspaniałą pamięć obcowała w swoim życiu z wieloma – bez przesady – wielkimi postaciami nie tylko naszego miasta. Córa trzech krain: Kresów Wschodnich Polski. Tarnowszczyzny i Węgier. Miała czas na wszystko pielęgnowanie, wspaniałej urody, na pracę zawodową, wychowanie synów. Opiekowanie się mężem i najważniejsze: pracę społeczną. Była społecznikiem w znaczeniu XIX-wiecznym: człowiek, bliźni, organizacja były dla niej najważniejsze. Przeszła do historii Tarnowa wieku XX. Będzie się o Niej pisało, historycy naszego miasta nie będą mogli pominąć tej postaci. Miała wielu przyjaciół, ludzi którzy Jej zawdzięczali wiele, nie wiem, czy miała wrogów, nie mogę sobie tego wyobrazić. Tak była serdeczna i dobra.


Jej życiorys będzie teraz opracowany przez wielu. Dlatego w tym miejscu chcę przypomnieć tylko najważniejsze fakty z jej życia.
Była córką Waleriana i Michaliny Wróblewskich. Ojciec był profesorem gimnazjum, filologiem. Wspaniałym polonistą, żeglarzem, turystą, przygotowywał Orlęta do Legionów, pochodził ze szlacheckiej rodzinny pieczętujących się herbem Ślepowron. W czasie I wojny został zmobilizowany do armii zaborczej i wtedy przez dwa lata przebywał na Węgrzech, gdzie „zaraził” się historią tego kraju. Znalazł tam przyjaciół. Przelał później na córką miłość Węgier. Żona Michalina, pierwsza telegrafistka Legionów, nauczycielka. Razem walczyli w 1918 r. w obronie Lwowa. W 1919 r. zdecydowali się na opuszczenie Lwowa. W drodze centralnej Polski na stacji w Złoczowie Michalina urodziła córeczkę Wandę. Profesorostwo osiedli w Tarnowie, gdzie ojciec był zasłużonym nauczycielem III LO.

Wanda ukończyła gimnazjum ss. urszulanek w prestiżowe w owym czasie w Tarnowie i przed wojną rozpoczęła studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza i Akademii Eksportowej we Lwowie, studiowała prawo i ekonomię. Zmobilizowana w sierpniu 1939 r. jako instruktorka harcerska i absolwentka kursów obronnych, w czasie okupacji zakładała wraz z innymi ZWZ w Tarnowie. Była odpowiedzialna za wytyczanie szlaków kurierskich na Słowację i Węgry. W 1942 r. mianowana Komendantką Wojskowej Służby Kobiet AK w Tarnowie, ps. „Józefina”, miała wtedy 23 lata. Jej dom był centralą, przez która przechodziły meldunki. Zajmowała się wywiadem, kontrwywiadem, wizytowała połowę szpitale, organizowała szkolenie sanitarne, w czasie akcji „Burza” docierała do partyzantów walczących m.in. pod Jamną i Suchą Górą. Informowała Londyn o Pustkowie i Bliznej gdzie pracowano nad tajną bronią V-2. Rząd emigracyjny mianował ją w 1944 r. podporucznikiem.

Po wojnie kontynuowała studia prawnicze na UJ, poznała studenta Karola Wojtyłę, wspólnie zdawali egzamin z literatury angielskiej u prof. Romana Dyboskiego.

Ukończyła prawo, następnie była aplikacja i praca doktorska u samego prof. Konstantego Grzybowskiego. Pozostała na uczelni, zapowiadając się na znakomitego przyszłego konstytucjonalistę. Wówczas poznała męża, inżyniera absolwenta III LO w Tarnowie. Roman Składzienia. Złożyła pracę habilitacyjną z zagadnień dotyczących praw człowieka w świetle konstytucji USA i innych międzynarodowych aktów prawnych. Z uwagi na sytuację polityczną w latach 1948-49 temat ten był „na czasie” i nigdy nie miała możliwości dokończenia przewodu habilitacyjnego. Dlatego zdecydował się wyjechać do Poznania, gdzie mąż otrzymał nakaz pracy, Za listowne kontakty naukowe z wujem mieszkającym w Londynie (byłym oficerem wywiadu i kontrwywiadu przeciwko Rosji Radzieckiej a potem ZSRR), które wykryło UB, została wyrzucona z uczelni (Uniwersytet im Mickiewicza w Poznaniu) i adwokatury. Były to lata nocy stalinowskiej w Polsce Komunistycznej.

W 1953 r. zmarł ojciec Walerian Wróblewski. Zmarł na serce na schodach szkolnych po wyminie zdań z dyrektorem III LO w Tarnowie, ściśle wypełniającym polecenia komunistów oraz dokuczającym profesorom „z sanacyjnymi” papierami. Wróciła do Tarnowa z nagle przerwaną karierą naukową i zawodową. Jurystyka polska straciła być może wyśmienitego naukowca ale zyskał tak bardzo wiele Tarnów i tarnowianie. Jako adwokat broniła prześladowanych przez system zarówno w czasach stalinowskich, jak i w roku 1968 czy 1976. Wyśmienita pani mecenas. Rozpoczęła organizowane w Tarnowie Towarzystwa Przyjaciół Węgier, któremu prezesowała i którego była wieloletnim sekretarzem . Dusza tego Towarzystwa, ambasador polskości na Węgrzech, Kultury madziarskiej w Polsce, działała na rzecz bratania obu narodów. Była aktywnym działaczem Światowego Związku Armii Krajowej. Jako Kapitan rezerwy i ostatni żyjący członek władz Podziemnej Polski w Tarnowie aktywnie propagowała pamięć o Kresach Wschodnich, będąc rzecznikiem współpracy i wspominając z dzieciństwa , żyjącego w okresie międzywojennym w Tanowie, też przy ul. Rejtana, generała atamana Petlurę.

Jej dom był salonem pełnym pamiątek narodowych, polskości, towarzyskości, domem przyjaznym dla wszystkich, domem , o jakich czytamy w powieściach XIX-wiecznych, szlacheckim matecznikiem polskości, gdzie na chwilę zapominało się o czasach siermiężności komunistycznej. Wernisaże, wystawy, koncerty nie mogły się bez niej obejść. Gwiazda pierwszej wielkości na firmamencie kultury tarnowskiej.
Była moją sąsiadką, mieszkając o dwie ulice dalej od mojego rodzinnego domu. Znała mojego ojca jeszcze z czasów przedwojennych, byli rówieśnikami. Znała moją mamę ja znalem jej synów, z Jackiem chodziliśmy do szkoły, dzieliła nas nie wielka różnica wieku. Widywałem Ją bez ustanku często w stołówce w Domu Studenta , na spacerze w parku Strzeleckim, Gdy pisałem monografie III LO, służyła mi wieloma cennymi wiadomościami, była kopalnią wiedzy, źródłem prymarnym , jeżeli chodzi o III LO. Wychowała wspaniałych synów: Jacka i Leszka pięknie w ostatnich latach opiekowała się mężem. Tak bardzo jej brakuje. Jak szkoda że odchodzą ostatni świadkowie XIX-wiecznej kultury, dumy , tolerancji, patriotyzmu. Wielu brakuje Jej energicznego „część w odpowiedzi na powitanie. Jej pięknej polszczyzny. Jej taktu i wiecznej energii i witalności młodej kobiety. Mimo że była przecież Starszą Panią.

Informacja o Pani Wandzie autorstwa Antoniego Sypka