Szerencs (HU), 22. – 24. września 2023 r.
W tym roku, w październiku przypada Jubileusz dwudziestolecia prowadzenia nauki języka węgierskiego w TTPW przez p. mgr Lidię Żołnierek, wykładowczynię na Wydziale Hungarystyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Tak naprawdę, to „Nasza Pani od węgierskiego” pracuje ze słuchaczami kursów w naszym Towarzystwie już od roku 2001-go, ale z przerwą pandemiczną.
Jako miejsce, w którym postanowiliśmy godnie uczcić ten Jubileusz Kol. Wiceprezes Wiesława Jaworska zaproponowała Szerencs. Jest to urokliwe miasteczko w północno – wschodnich Węgrzech, w bliskim Polakom Tokajskim regionie winiarskim.
Naszą bazą stał się Hotelik Rozsnyai Kuria Szerencs pod którym znajdują się wielkie piwnice win tokajskich. A właściciel całości jest niezwykle przyjaznym człowiekiem.
Po przyjeździe, zakwaterowaniu, krótkim odpoczynku i wstępnej lustracji otoczenia łącznie z centrum Szerencs, przygotowaliśmy się do uroczystej, jubileuszowej kolacji. Rozpoczęła się ona od krótkiej laudacji Prezesa Towarzystwa, który podkreślił wyjątkowe cechy Koleżanki Lidii, dzięki którym, przez tyle lat, z ogromnym poświęceniem przybliża nam (z sukcesami) meandry tak odmiennego dla nas języka węgierskiego. Skromnymi wyrazami wdzięczności były kwiaty oraz szkatułka z tajemniczą skrytką. W szkatułce znajdowały się pamiątkowe zestawy fotografii a w skrytce – tajny (jak sama nazwa skrytki wskazuje) dodatek. Węgierskim zwyczajem, kolacja była nie do przejedzenia. Jakościowo wyśmienita ale ilościowo starczyła by chyba dla kompanii wojska. Po kolacji biesiada przeniosła się na taras przy pokojach i trwała do późnej nocy. Oczywiście przy wyśmienitych węgierskich winach spożywanych w rozsądnych ilościach.
Następny dzień poświęcony był dokładnemu zapoznaniu się z Szerencs. Odwiedziliśmy wielki sklep z wyrobami czekoladowymi (do niedawna funkcjonowała tutaj fabryka czekolady). Była szansa przedłużyć spotkanie z czekoladą dzięki sporym zakupom. Następnie obowiązkowa kawa z ciachem w węgierskiej kawiarni. Tak wzmocnieni powędrowaliśmy do Centrum Turystycznego w którym oglądaliśmy wystawę skuterów i motocykli z czasów słusznie minionych, analogowych aparatów fotograficznych, sprzętu wędkarskiego, wystawę rzeźb wykonanych w bryłach czekolady (między innymi popiersia dawnych arystokratów węgierskich, postaci bajkowe i fantazje artystów rzeźbiarzy. Inne wystawy prezentowały zabawki z lat od 50tych do pierwszych komputerów typu np. Atari oraz kolekcje pocztówek.
Następnie powędrowaliśmy do zamku Zygmunta Rakoczego. Można było podziwiać zabudowania zamku oraz kolekcje artefaktów historycznych, kartek pocztowych i widokówek oraz odpocząć w cieniu murów.
Ponieważ nadeszła pora posiłku spacerkiem udaliśmy się do dobrej knajpy na porządny węgierski obiad. Każdy miał szansę wybrać coś na co ma ochotę. Od harcsaleves, czyli zupy rybnej z suma po óriás becsi szelet, czyli sznycla wiedeńskiego z całym bogactwem kuchni węgierskiej pomiędzy tymi daniami.
Bogaty posiłek był wskazany, ponieważ na wieczór zaplanowana została degustacja win tokajskich w piwnicach Rozsnyai Kuria. Właściciel winnicy prezentował 11 rodzajów wina produkowanych w jego winnicach. Oczywiście każdego trzeba było spróbować po wcześniejszym wysłuchaniu opisu gatunku winogron oraz historii win tego regionu. Od win wytrawnych, półwytrawnych, półsłodkich po słodkie z królem wszystkich win tokajskich – aszu. Włącznie z Aszu 6 puttonyos tokaji, który zaprawdę jest Vinum Regnum, Rex Vinorum (Winem królów, królem win).
Degustacja przewidziana na około 1,5 godziny przeciągnęła się do około 3 godzin. Pan winiarz bogato opowiadał o zawiłościach produkcji win tokajskich a członkowie towarzystwa, znając się nieco na materii wdawali się w dyskusję i poszerzali swoją wiedzę. Dzięki temu Gospodarz był szczęśliwy, że trafił na grupę z tak dużą wiedzą winiarską i chętnie odpowiadał na zadawane pytania. Po degustacji była okazja zakupu wybranych win.
Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i następnego dnia trzeba było ruszać w drogę powrotną do Tarnowa (i Mielca). Szybkie zakupy uzupełniające domowe zapasy wiktuałów oraz przypraw i pożegnanie z Szerencs. Można by pisać dużo o zmianach (raczej nie na lepsze) w węgierskich sklepach, ale to już całkiem inna historia.
Z żalem opuszczaliśmy mimo wszystko „nasze” Węgry. Na pewno nie raz będziemy tutaj wracać.
A „Naszej Pani od węgierskiego” obiecaliśmy, że nadal będziemy pod jej kierunkiem zgłębiać tajniki języka naszych przyjaciół.
(kk)
Tarnowskie Towarzystwo Przyjaciół Węgier tradycyjnie jak co roku już od 45 lat,
zaprasza na kurs języka węgierskiego.
Zajęcia prowadzone są w siedzibie TTPW w Tarnowie przy ul. L. Waryńskiego 10, w każdy czwartek w trzech grupach zaawansowania począwszy od początkujących.
Planowane rozpoczęcie zajęć od 5 października 2023 r.
Towarzystwo zapewnia doświadczoną lektorkę – Wykładowczynię na Wydziale Hungarystyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, możliwość zakupu podręczników, dostęp do materiałów ćwiczeniowych, możliwość wyjazdu na kilkudniowy pobyt szkoleniowy na Węgrzech.
TTPW korzysta ze wsparcia Konsulatu Generalnego Węgier w Krakowie, Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka (od b.r.), rozległych kontaktów instytucjonalnych
oraz osobistych z Węgrami.
Z A P R A S Z A M Y !!!
Kontakt we wtorki i czwartki w godzinach od 17.00 do 19.00:
• telefoniczny na numer 14 621 17 06
• osobisty – w siedzibie TTPW
w pozostałe dni w godzinach od 9.00 do 20.00 – tel. 696 625 429
PRZEKONAJ SIĘ, ŻE WARTO POZNAĆ JĘZYK ODWIECZNYCH PRZYJACIÓŁ!!!
Pierwszy czwartek lipca był dla uczestników kursu nauki języka węgierskiego w Tarnowskim Towarzystwie Przyjaciół Węgier dniem uroczystego zakończenia kolejnego roku szkolnego.
Kursy te prowadzone są przez Towarzystwo już od 1988 r. (a więc od 35 lat) z półtoraroczną przerwą wywołaną covidem. Ciągle znajdują się chętni do zmierzenia się z karkołomnym wyzwaniem jakim jest dla większości z nas nauka języka węgierskiego. Zachętą do nauki języka węgierskich przyjaciół jest (jak twierdzą kursanci) możliwość bliższego zapoznania się również z kulturą, walorami turystycznymi, wspaniałą specyficzną kuchnią oraz historią związanego z nami od wieków kraju ludzi ciepłych i otwartych. Świat od naszego wstąpienia do Unii Europejskiej stanął dla nas otworem, ale Węgry (również kraj unijny) ciągle może być dla nas bardzo atrakcyjny. Zwłaszcza jeśli nawet trochę poznamy ich szczególny język. Oprócz nauki języka Towarzystwo prowadzi bogatą działalność kulturalno – popularyzatorską. Organizowane są wieczory autorskie z pisarzami węgierskimi, spotkania z ciekawymi postaciami życia Węgier, wystawy i inne wydarzenia.
Wysoki poziom kształcenia zapewnia od 2000 r. lektorka p. mgr Lidia Żołnierek – starsza wykładowczyni Instytutu Językoznawstwa, Przekładoznawstwa i Hungarystyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Bonusem w nauce języka węgierskiego jest dla kursantów coroczna, czerwcowa wycieczka dydaktyczna na Węgry. Tam można wykazać się wykorzystaniem nabytych umiejętności. Wyjazd jest również okazją do konfrontacji teorii z rzeczywistością z zakresu historii, obyczajów, walorów kuchni oraz zalet życia w kraju „kultury winnej”. Do wyjazdów zachęcają również liczne baseny termalne, winnice (winiarnie) oraz tradycyjne karczmy. Dlatego nie ograniczamy się tylko do jednego wyjazdu rocznie.
Tradycyjnie, rok szkolny kończy się rozdaniem świadectw – dyplomów ukończenia kolejnego stopnia kształcenia. I na koniec dobra wiadomość. Każdy, kto wytrwał do końca roku szkolnego otrzymuje taki dyplom! Bez oceny, a więc każdy ma szansę na satysfakcję z tego, że wytrwał i osiągną sukces na miarę swoich możliwości. Zawsze jest szansa na kontynuację nauki w następnym roku szkolnym!!!
Niestety, ze względu na rozpoczęty już okres urlopowy i sprawy osobiste, nie wszyscy uczestnicy kursu mogli uczestniczyć w zakończeniu roku szkolnego. Dyplomy są do odbioru w siedzibie Towarzystwa.
(kk)
Wiedziona chęcią testowania sprawności w posługiwaniu się językiem węgierskim oraz poznawania kolejnych regionów Węgier ekipa Członków TTPW wyruszyła w kolejną eskapadę. Tym razem w okolice Szegedu i Makó. Dobrze przybliży to plan wycieczki:
1. 28. kwietnia – Pierwszy postój w Cegléd (zwiedzanie i nocleg),
2. 29. kwietnia – Przejazd przez Nagykőrös (jarmark świąteczny),
3. 29. kwietnia – Szeged (zwiedzanie Bazyliki, zupa rybna w Halászlé Csárda, spacer nad Cisą, jarmark świąteczny),
4. 29. kwietnia do 1. maja – Makó – miasto cebuli (spacer po mieście, architektura Imre Makovecza, kąpielisko Hagymatikum, muzeum Józsefa Attila, zakupy na piacu czyli targowisku),
5. 1. maja – Wypad na trójstyk granic: węgierskiej, rumuńskiej i serbskiej w Kübekháza,
6. 2. maja – Powrót do Tarnowa a w drodze powrotnej zwiedzanie Orosházy.
Miasto Makó, docelowe miejsce naszej wycieczki, położone jest nieopodal znanego nam dobrze Szegedu, na południu Węgier w pobliżu granicy z Rumunią. Choć ma tylko 23,7 tys mieszkańców znane jest na świecie z tego, że stąd pochodzi słynna cebula z Makó o statusie hungarikum. Oferuje również odpoczynek i kąpiele lecznicze w basenach termalnych zwanych Hagymatikum. Mają one status sanatoryjno – uzdrowiskowy. Charakterystycznym elementem obiektu jest unikatowa kopuła w kształcie cebuli, którą zaprojektował Imre Makovecz (1935-2011), światowej sławy architekt organiczny. Podczas spaceru po Makó mogliśmy zachwycać się jeszcze innymi niepowtarzalnymi jego budowlami: Domem Kultury, biblioteką czy dworcem autobusowym. (m.j.)
Jeden z uczestników wyprawy, artystyczna dusza naszego Towarzystwa, poeta, był pod takim wrażeniem uroku Makó, że błysnął talentem i stworzył dwuwiersz:
„Myślę sobie, idąc w Makó brzegiem Maruszy,
kogo rzeka nie wzruszyła to cebula wzruszy.” (k.s.)
Uczestnicy wycieczki na południe Węgier mieli także możliwość zapoznania się z niezwykłymi miejscami oddalonymi o nieco ponad 20 km od Makó. Najpierw dziewiczymi terenami obok samego pogranicza węgiersko-rumuńskiego poruszali się widowiskową drogą, podglądając z bliska fascynujący świat natury. Później dotarli na sam trójstyk granic Węgier, Rumunii i Serbii umiejscowiony w pobliżu przejścia granicznego Kübekháza – Rabe pomiędzy Węgrami i Serbią. Można było podziwiać widoczne w oddali zabudowania najbliższej wioski rumuńskiej Beba Veche. Kto wie – być może odwiedzanie następnych węgierskich trójstyków granic stanie się tradycją naszych kolejnych wojaży na Węgry… (m.k.)
Zapewne nie jest to ostatni wyjazd Członków TTPW na Węgry w tym roku. Jest jeszcze tyle pięknych, zasługujących na odwiedzenie miejsc w tym kraju, w którym ludzie są do nas Polaków niezwykle przyjaźnie nastawieni. Szczególną radość obu stronom sprawia możliwość porozumienia się z Węgrami w ich ojczystym języku. (kk)